17 września 2019 Maciej Wisławski

Kropla drąży skałę, czyli o cierpliwości w sporach korporacyjnych

Paweł i Gaweł nabyli w szalonych latach 90-tych pakiet 99% akcji spółki Kamień S.A. będącej wcześniej przedsiębiorstwem państwowym. Pozostałe akcje pozostały w rękach kilkudziesięciu pracowników którzy stwierdzili, że nie będą ich ówcześnie sprzedawać. Paweł miał pomysł i pieniądze ale zaprosił do wspólnego przedsięwzięcia swojego szwagra – Gawła. Panowie skupili więc akcje od ówczesnych akcjonariuszy, w skutek czego w rękach Pawła było 65% akcji, a w rękach Gawła 34%. Umowa spółki pozwalała Pawłowi zarządzać spółką właściwie jednoosobowo. Paweł podzielił co prawda pakiet swoich akcji na swoje inne spółki, co było uzasadnione innymi względami. Gaweł przez lata funkcjonował jako mniejszościowy akcjonariusz, piastował małoznaczące stanowisko w spółce, pobierał wynagrodzenie i nie wtrącał się w interesy Pawła. Paweł zasiadał za to w Radzie Nadzorczej, zatrudniał zaufanych menadżerów do zarządzania biznesem i budował pozycje rynkową spółki, która rok do roku generowała znaczące zyski. W zależności od potrzeb zyski dzielone były na wypłatę dywidendy, nagrody dla pracowników, kapitał zapasowy i rezerwowy. Jak Paweł mówił, że dywidendy w tym roku nie będzie to Gaweł tylko potakiwał i żył z wynagrodzenia wypłacanego mu przez spółkę lub przez inne spółki z grupy. Taki spokój wewnętrzny był przez lata, biznes się kręcił, wszyscy byli zadowoleni. Każdy spór korporacyjny zazwyczaj zaczyna się jednak dość prozaicznie, zazwyczaj chodzi o pieniądze lub sprawy rodzinne i pieniądze. W przypadku Pawła i Gawła chodziło o różnicę zdań w rodzinie, chociaż podobno szwagier to nie rodzina. Paweł mając zgromadzony większościowy kapitał postanowił więc rozliczyć się ze szwagrem w sposób, który uważał za najwłaściwszy, czyli odciąć go od jakichkolwiek funduszy. Czynił ku temu wiele starań, spółki z których Gaweł czerpał przychody wypowiedział mu umowy, a spółka Kamień zaprzestała wypłacać dywidendy z uwagi na planowane „inwestycje”. Sytuacja Gawła był lekko mówiąc nienajlepsza, on z dużego miasta, a spółka lokalna, której zarząd twierdzi, że musi inwestować w celu dostosowania spółki do zmieniających się uwarunkowań ekonomicznych i chce zwiększać zatrudnienie. Paweł miał szczęście, bo okazało się że powinien poczynić znaczące inwestycje w spółce aby zagwarantować jej możliwość funkcjonowania, co niestety było wiedzą powszechną w regionie, również dla sądu. Gaweł nie mogąc pogodzić się z działaniami Pawła przystąpił więc do kontrataku, wnioskował o zwoływanie walnych zgromadzeń w których wybierał swoich członków rady nadzorczej, starał się nie dopuścić do podwyższenia kapitału oraz czynił wszelkie możliwe działania umożliwiające mu poznanie faktycznej kondycji finansowej spółki oraz przepływów pieniężnych. Po każdym z walnych zgromadzeń, które z reguły przebiegały burzliwie, Gaweł skarżył kolejne uchwały naruszające jego interesy, jako akcjonariusza mniejszościowego i wykazywał sądowi, że działania Pawła są sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz mają na celu pokrzywdzenie jego jako akcjonariusza. Gaweł nie chciał dużo, chciał albo partycypować w zysku spółki albo sprzedać swoje akcje, czego bez zgody spółki nie mógł zrobić i nikt w takich warunkach by jego pakietu i tak jednak nie kupił. Gaweł był w sytuacji patowej miał bowiem pakiet akcji o znaczącej wartości, ale nie mógł z nim nic zrobić oraz akcje te nie generował dla niego żadnego przychodu. Paweł w tym czasie korzystał z kapitału spółki poprzez kilkanaście podmiotów powiązanych, co zauważali wszyscy, oczywiście poza sądem, który orzekał w zakresie kolejnych uchwał o przeznaczeniu zysku na kapitał rezerwowy uznając, że spółka planuje inwestycje i ma prawo gromadzić kapitał. Paweł działał bardzo rozważnie i udawało mu się kreować właściwy wizerunek lokalnego przedsiębiorcy dbającego o interesy Spółki, miał też poparcie ze strony pracowników bowiem co roku część zysku przeznaczał na nagrody dla nich. Planowana inwestycja sprzyjała również możliwości nakreślenia odpowiedniej historii do przedstawienia w Sądzie. Wszystkie te działania sprawiły, że Gaweł i jego pełnomocnicy stali się persona non grata w całej okolicy. Z każdą kolejną uchwałą i każdym kolejnym orzeczeniem zostawiającym zysk w spółce Gaweł przestawał mieć chęć do dalszej walki. Jednak jak się okazało, taktyka Pawła nie był do końca przemyślana, aby bowiem obronić argumenty kumulacji zysku w pierwszym roku przygotowano profesjonalną i rzetelną wycenę koniecznych do poniesienia inwestycji, problem był tylko taki, że ówczesny plan był sporządzony rzetelnie i jego założenia nie zakładały walki korporacyjnej przez długie lata. Gaweł podejmował więc co roku w lipcu tą samą batalię i wykazywał sądowi, że spółka powinna się podzielić przynajmniej jakąś częścią zysku z akcjonariuszami, sąd jednak stał co roku na stanowisku, że inwestycja jest konieczna co potwierdzają wszystkie przedstawione przez Spółkę okoliczności.

Dopiero po trzech latach, po kolejnym oddaleniu powództwa przez Sąd Okręgowy, w wyniku wniesionej apelacji, Sąd Apelacyjny pochylił się na sprawą z właściwą atencją, zmienił zaskarżony wyrok i uchylił uchwałę o przeznaczeniu zysku. Sąd Apelacyjny w swoim orzeczeniu wskazał wprost, że należy badać całokształt sprawy, w tym w szczególności badać redystrybucje zysku w spółce, nie może bowiem dochodzić do sytuacji w której akcjonariusz mniejszościowy wyłączony jest z możliwości czerpania zysku w spółce, a akcjonariusz lub akcjonariusze większościowi uzyskują korzyści ze spółki poza podziałem zysku przez podmioty z nimi powiązane będące kontrahentami Spółki. Takie orzeczenie Sądu otworzyło drogę do rozmów i odblokowało Gawłowi w kolejnych miesiącach dostęp do środków finansowych. Orzeczenie zmieniło również optykę Pawła, który musiał pogodzić się z faktem, że od teraz będzie należało dzielić się zyskiem, bowiem kolejne uchwały wyłączające partycypację Gawła w zysku spółki spotkają się już z dezaprobatą sądu.

Morał z tej historii jest taki, że pomimo podejmowania nieraz szybkich działań zmierzających do zażegnania konfliktu korporacyjnego w spółce, niekiedy należy się uzbroić w cierpliwość i przygotować na dłuższą batalię pomimo tego, iż mamy wszelkie argumenty przemawiające za prawidłowością naszego stanowiska.

O autorach

Autor
Zadaj pytanie autorowi Maciej Wisławski Adwokat
Jestem adwokatem, specjalizuję się w obsłudze korporacyjnej, sporach sądowych i korporacyjnych oraz negocjacjach handlowych. W obszarze moich zainteresowań zawodowych znajdują się także prawo spółek i postępowania cywilne.

Kontakt dla mediów

Avatar
Katarzyna Jakubowska PR Manager

Newsletter

Bądź na bieżąco. Otrzymuj informacje o nowych publikacjach ekspertów z Kancelarii Brysiewicz, Bokina i Wspólnicy

[FM_form id="1"]